Maraton w Nairobi
Nairobi to miejsce wyśmienite dla nauki jazdy samochodem. Jeśli tam przetrwasz bez żadnej stłuczki to egzamin zdany. Tylko jak to zrobić skoro żadne przepisy nie obowiązują? Czerwone światła to tylko atrapa, na skrzyżowaniu pierwszeństwo ma ten, kto jest większy, lub, co też się zdarza, po prostu mniejszy i akurat się pomieści pomiędzy dwoma samochodami. Skorzystałam z taksówki w godzinach szczytu. Adrenalina gwarantowana. Opowiadałam kierowcy jak to w Polsce zatrzymujemy się przed każdym pieszym. Tam pieszy musi grzecznie czekać, aż samochody przejadą. Nikt ich nie wpuści. Przejście dla pieszych to tylko paski na jezdni. Na widok pieszego próbującego przejść mój kierowca krzyczał "We are not in Poland!!".
Do tego wszystkiego, jak w każdym większym mieście, w Nairobi odbywał się maraton. No cóż, opóźniło to nasz wyjazd do Parku Amboselli, ale byliśmy wyrozumiali. U nas ostatnio sporo maratonów :) Nie tylko Kenijczycy biegają.
Kilimanjaro
Byłam w Parku Amboselli jakieś 4 lata temu. Niestety dach Afryki był za chmurami. Tym razem pokazał nam się w całości. Piękny, majestatyczny, ośnieżony i do zdobycia. Wzruszyłam się; "Dla tych chwil podróżuję" pomyślałam. Chętnych na zdobycie najwyższej góry Afryki stojącej sobie tak samotnie nie brakuje. To gratka dla każdego, który stawia sobie cele sprawdzenia siebie i swoich możliwości. Nam wystarczył jej widok. Rozmawiałam z moim przewodnikiem. Zdobył ją (pracująć jako tragarz) 25 razy!!! To dopiero wyczyn :)
Park Amboselli i słonie
Najpierw był słoń z daleka. "Słoń!" ktoś krzyknął w samochodzie. "Gdzie?!" "Tam po prawej." Wszyscy wzięli swoje aparaty w dłonie i robili zdjęcia na maksymalnym zbliżeniu. Jaki duży, jaki piękny, szkoda że tak daleko... Tak zaczyna się safari. "O! Żyrafa!" "Gdzie?!" Historia się powtarza. Wjeżdżamy głębiej do parku, zwierząt pojawia się coraz więcej. Pierwsze zebry robią wrażenie. Potem jest ich na tyle dużo, że stają się niewidzialne. Wypatrujemy szakali, hien, lampartów. Wciąż chcemy więcej. Lubię zebry (w języku suahili PUNDA MILIA, czyli osła w paski :) Pytam moich towarzyszy podróży o ich ulubieńców. Każdy ma swojego. Wspólnie uczymy się nazw zwierząt w afrykańskim języku. Podczas safari warto je poznać. Przewodnicy wykrzykują nazwy przez CB radio. Simba, twiga, tembo, fisi, kiboko, swala.....
Odrobina luksusu
Gdyby "wpuścić" do Afryki nieograniczoną liczbę turystów, ta dzikość po prostu zginie. Dlatego nie ma co narzekać na wysokie ceny, które pozwalają uchronić dużą część pierwotnego piękna Afryki. Lepiej zacząć oszczędzać na podróż marzeń. Ceny faktycznie są wysokie, więc w pewnym sensie jeśli chcesz zwiedzić Afrykę to musisz pozwolić sobie na ten luksus. Jeśli chcesz tanie zwiedzanie, to jedź do Azji i zapomnij o Afryce. Tutaj ten sam magnes na lodówkę (typowa pamiątka) będzie o kilka dolarów droższy.
Lot balonem nad Serengeti to jeden z najdroższych przelotów na świecie. Za to angielskie śniadanie i obsługa pozwoli na niesamowite przeżycie - na myśl przychodzą angielscy kolonizatorzy Afryki i początek masowej, nieodpowiedzialnej turystyki...
Nocleg w Lodge czy pod namiotem? Polecam obie wersje. W lodge poczujemy się rozkosznie, wyjątkowo, luksusowo. W namiocie na równinie Serengeti poczujemy dzikość Afryki. Wtopimy się w sawannę i staniemy się jej jednością.
Gdy kończy się safari
Muszę Was zmartwić. Kończy się niedosytem. W kraterze Ngorongoro zobaczymy jeszcze geparda i na koniec nosorożca. Wielka piątka zdobyta. Hura... Wyjeżdżamy i mijamy stado zebr. Aparaty znowu w dłoń. Zebry nie są już niewidzialne. Zdjęcia zatrzymują piękne chwile. Te chwile, dla których podróżuję.
Zanzibar
Pole Pole - powoli, powoli. Nie spiesz się, oddychaj, doceń poranek, południe i wieczór. Po prostu żyj i ciesz się dniem. Tego właśnie nauczysz się od mieszkańców na Zanzibarze.
Piękne morze, cudna zieleń i cały czas ciepło.
Tak, to raj. W jednym z pięknych hoteli na Zanzibarze kąpię się w swoim prywatnym basenie. Obok małpka mnie podgląda i się dobrze gimnastykuje, żeby mnie zobaczyć. Za chwilę przeżyję najwspanialszy masaż nad brzegiem oceanu. A potem zjem wykwitną kolację na najdłuższym pomoście (jetty), skąd rano można wypatrywać delfiny.
Ja jednak decyduję się pojechać na południe do Kimikazi. Tam zabierają mnie łodzią na pełne morze. Nie spodziewam się, że ta chwila nadejdzie a jednak.... Cała rodzina delfinów, w tym dwa malutkie, pływa wokół naszej łodzi. Skaczę do wody na rozkaz kapitana - delfiny płyną w moim kierunku! Spektakl marzenie. To dla tych chwil podróżuję!