Przyjeżdżamy do San Juan del Sur. Już zaprzyjaźnieni z Nikaraguą. W Penitas na plaży w pobliżu Leon trafiamy na prawdziwe wesele i zostajemy zaproszeni do wspólnego świętowania. Tylko małe faux pas - nie byliśmy, jak wszyscy goście, ubrani na biało.
Skosztowaliśmy tortu weselnego, szaleliśmy na parkiecie z piękną panną młodą o imieniu Soledad - imię to brzmiało w ustach roześmianej dziewczyny przewrotnie, bo soledad znaczy po hiszpańsku samotność. A ona wraz ze swoim przystojnym, ubranym również na biało mężem, nijak nie kojarzyli się nam z samotnością.
Blisko natury