Czego szukam w podróży i dlaczego chcę Was zabrać do Birmy?
Birma, inaczej zwana bardziej magicznie – Myanmar, to kraj, który do niedawna był zamknięty na świat zewnętrzny. Zdziwi was zapewne fakt, że telefonów komórkowych Birmańczycy używają od niespełna roku. W ostatnich latach krajem rządziła junta wojskowa, izolując go skutecznie od reszty świata. Ten kraj nie został jeszcze przesiąknięty obcymi wpływami zachodniej kultury, wciąż pozostaje autentyczny. Można tam zobaczyć prawdziwą Azję, gdzie czas stanął w miejscu, jakbyśmy się cofnęli o 100 lat.Co się za tym kryje przekonają się ci, których skusi podróż do kraju, który dopiero co otworzył drzwi i delikatnie nas zaprasza. Bowiem kilkusetletnia izolacja pomału kończy się. Z pewnością trzeba się pospieszyć, bo już bardzo niedługo Birma pozostanie tak dziewicza. Póki, co zjeżdżają się podróżnicy, ale zaraz za nimi ściągną tabuny masowych turystów. Birma już powoli buduje swoje resorty. A więc czas na Birmę jest TERAZ.
Czy warto zobaczyć kambodżańskie Angor Wat? Zapewne tak. O nim słyszał cały świat. Osławione Ta Prohm z filmu Tomb Rider z Angeliną Jolie to bajka. Obiecuję Wam jednak, że mistyczny kompleks świątyń w Bagan w Birmie sprawi, że na chwilę stracicie oddech i krzykniecie z zachwytu. Miejsce jak z "Baśni Tysiąca i jednej nocy", a ilość pagód, klasztorów i świątyń może zawrócić w głowie. To niesamowity widok! Zachód słońca przeżyty w Bagan to chwila jaką zapamiętacie do końca życia. Jest to spektakl świateł i cieni, który urządza nam Słońce zachodząc nad wierzchołkami świątyń, drzew i szczytów górskich. Zapewne niektórzy z nas pognają tam jeszcze raz rano na wschód. Kolorowy spektakl na niebie wynagrodzi trud wczesnej pobudki, usłyszymy poranny śpiew mnichów i będziemy delektować się chłodnym jeszcze powietrzem.
Birma to jednak nie tylko dla tych co kochają świątynie i tak zwane „kamloty” (tak nazywam ruiny starych cywilizacji). To przede wszystkim świat fenomenalnej przyrody, azjatycki prowincjonalizm, a więc sielskie wioski z uśmiechniętymi i ciekawymi NAS mieszkańcami, setki mnichów żyjących zgodnie z zasadami swojej wiary, prawdziwy buddyzm therawada, piękne kobiety z pomalowanymi policzkami (chronią twarz w ten sposób od słońca) Do tego uroki jeziora Inle. Wioski na palach, pływający klasztor o śmiesznej nazwie Klasztor Skaczących Kotów (koty faktycznie tak skaczą), jedno z plemion Intha, którzy oryginalnie wiosłują jedną nogą. To trzeba zobaczyć!
Na koniec poszukamy raju na dziewiczych plażach Morza Andamańskiego. Do Ngapali Beach masowa turystyka jeszcze nie dotarła .
No to jak? Czy wyruszycie ze mną w drogę? To dopiero będzie odpoczynek dla ciała i umysłu!
Polecam,
Joanna Antkowska