Kolorowo i smacznie
Jednak na Sycylii każda chwila wydaje się słodka, za sprawą wszechobecnej kolorowej ceramiki, pięknych widoków, pachnących kwiatów, owoców pomarańczy sycylijskiej, granatów, migdałów, cytryn rosnących na drzewach, granatowo-turkusowej wody trzech mórz oblewających ją dookoła. A w końcu przepysznych słodyczy, których smaki wydają się największą rozkoszą i są warte grzechu. Lody pistacjowe i migdałowe, podawane w postaci granity (zmrożonych owoców) w specjalnej bułce sycylijskiej brioche na śniadanie (przewrotnie dla nas nazywane po włosku colazione), cannolo siciliano - rurki z ricottą i pistacjami z różnymi dodatkami, które zaspokajają ludzkie gusta, w końcu frutta martorana, idealna marcepanowa imitacja owoców sycylijskich."
Nie można pominąć wspaniałej kuchni sycylijskiej, z daniem ku czci Belliniego - pastą alla Norma (mająca was zachęcać do wysłuchania słynnej opery kompozytora urodzonego na Sycylii), owocami morza w różnej postaci, przygotowanymi na słodko, pikantnie, łącząc arabskie i hiszpańskie wpływy. Nie brakuje też sycylijskiej włoskiej pizzy i makaronów o różnych smakach, w tym pistacjowych, lub pierożków nadziewanych truflami.
Towarzysze podróży
To była moja kolejna podróż na Sycylię z nieznajomymi ludźmi, których miałam otoczyć opieką i pokazać to, co w Sycylii pokochałam. Wiedziałam, że będzie pięknie i z każdym dniem rozkoszowaliśmy się Dolce Vita. Dolce Vita to powolne delektowanie się życiem, każdym smakiem, dźwiękiem, widokami. Uczyliśmy się takiego życia, kształtując tę umiejętność w uśmiechach do siebie, w rozmowach i wspólnym zwiedzaniu.
Katania Św. Łucji
Podróż rozpoczęła się w Katanii, mieście, które swoje istnienie podporządkowało groźnemu wulkanowi Etnie. Na szczęście wciąż chroni je welon Świętej Łucji, która jest jego patronką. Pierwsze chwile spędziliśmy na Piazza del Duomo, poznaliśmy słynnego słonia, pod którym spotykają się mieszkańcy Katanii, a rano udaliśmy się na targowisko, by uczestniczyć w widowisku - sprzedaży ogromnych mieczników, owoców morza, ryb i innych specjałów sycylijskiej kuchni. Skosztowaliśmy świeżych ostryg z porannym łykiem sycylijskiego wina, które było do nich serwowane.
Syrakuzy Archimedesa
Bez smutku opuszczaliśmy Katanię, wiedząc, że jeszcze do niej wrócimy. Dziś na nas czekały Syrakuzy, miasto słynnego Archimedesa, przesycone starożytną historią i niesamowitą atmosferą. Odwiedziliśmy teatr grecki, jeden z największych takich miejsc na świecie, choć najpiękniejszy czekał na nas pod koniec wyprawy w Taorminie. Pokrzyczeliśmy w rajskim kamieniołomie zwanym Uchem Dionizjusza, tyrana, który podsłuchiwał tam swoich więźniów. Akustyka tego miejsca jest niezwykła.
Po co podróżujemy?
Mimo, że wszystko w Syrakuzach było piękne i ciekawe, my czekaliśmy, by spełniło się marzenie jednej z uczestniczek naszego roadtripu, i wraz z nią przeżywaliśmy ten moment. A była to wizyta w kościele, w którym nad ołtarzem wisiał oryginalny obraz Michelangelo Caravaggia, znanego malarza, który tworzył na przełomie XVI i XVII wieku, malarza-zabójcę, który był zmuszony po nieumyślnym ponoć spowodowaniu czyjejś śmierci uciekać na Sycylię. W swoich obrazach wyrzekł się piękna ludzkiego ciała, które idealizowali renesansowi malarze. Ze wzruszeniem przyglądałam się pasji wędrującej za dziełami sztuki kobiecie, która powoli stawała się moją kompanką podróży.
Na nocleg dojechaliśmy do Fontane Bianche, jakże pięknie brzmiącej nadmorskiej miejscowości i wspólnie razem biesiadowaliśmy, świętując 30-lecie małżeństwa uroczej pary uczestników.
No to jesteśmy w Noto
Następnego dnia czekało na nas Noto, jedno z trzech pięknych sycylijskich miast na południowym wschodzie wyspy, odbudowanych w stylu baroku sycylijskiego po trzęsieniu ziemi z 1693 roku. Noto zachwyca swoją architekturą i migdałami, a my wypiliśmy sobie dla ochłody i lepszego humoru włoski aperol.
Do Modica i Ragusa tym razem nie dojechaliśmy. Będzie jeszcze powód, by na Sycylię powrócić. Udaliśmy się za to w stronę Marzamemi, gdzie zjedliśmy przepyszny lunch na kolorowym placu z widokiem na Morze Jońskie. Do Marzamemi warto pojechać, jeśli chce się odkryć prawdziwą, autentyczną Sycylię, z dala od tłumów.
W dawnych czasach na Sycylii
Nadszedł czas przenieść się myślami w daleką przeszłość. Równie słonecznego dnia jak każdy inny, udajemy się na zachód wyspy w kształcie trójkąta, której symbolem jest Trinacria - meduza w kształcie kobiety, do której zostały dołączone trzy zgięte w kolanach nogi. Symbol ten oznacza trzy jej najdalej wysunięte punkty. Zmierzamy w stronę jednego z nich na zachodzie, by zobaczyć Schody Turków, mylnie zwane tureckimi, i wykąpać się przy białych klifach zwanych owymi schodami. Tu ponoć chowali się Turcy przed napadem na okoliczną ludność.
Po południu czeka nas spacer aleją wśród niesamowitych i dobrze zachowanych świątyń greckich, które potem kolejno przejmowały inne cywilizacje i przekształcały je na swój użytek. Te budowle są niezwykłe i przenoszą nasze myśli w odległe czasy, ale też zastanawiamy się, jak krótkie jest nasze życie w obliczu tej historii.
Robimy sobie zdjęcia z cieniami, by zostały po nas na ziemi i pędzimy na północ do urokliwego nadmorskiego Cefalù. Nie pamiętam piękniejszego nadmorskiego miasteczka, leżącego przy ogromnej skale La Rocca. Kiedyś właśnie na niej toczyło się życie mieszkańców. Czuli się tam bezpiecznie i pełniła w pewnym sensie rodzaj schronu w czasach, kiedy nie było zagrożeń bombami atomowymi. Mieszkańcy radzili sobie, zbierając deszczówkę do specjalnych cystern i budując rurociągi, które transportowały wodę spływającą stokami, kiedy oblężenie trwało zbyt długo. Mieszkali w drewnianych chatach lub wgłębieniach w skale z obłędnymi widokami.
My też wspinamy się na sam szczyt La Rocca, podziwiając z góry widok na miasteczko Cefalù z piękną katedrą w stylu normandzkim, wybudowaną przez Rogera II. Ów średniowieczny rycerz i polityk wpierw zjednoczył wszystkie ziemie podbite w Italii przez Normanów, a potem koronował się na króla Sycylii. Obawiając się o własne życie, w czasie sztormu na morzu, przysiągł Świętemu Zbawicielowi, że jeśli przeżyje burzę, wybuduje katedrę. W Cefalù jesteśmy 3 dni, mamy czas poczuć klimat miasteczka, odwiedzić średniowieczną pralnię. Chciałoby się jednak więcej, więc jest powód, by tam wrócić.
Po Palermo wszystko jest inne
Jeszcze dobrze pamiętam gwar, zapach i smak Palermo. Pojechaliśmy tam pociągiem, na chwilę zostawiając nasz busik. Palermo zdecydowanie jest najpiękniejszym, dużym miastem na Sycylii. Jest też dumną stolicą z siedzibą prezydenta i parlamentu. Szczyci się piękną architekturą. Od przepychu barokowych kościołów, normandzkich pałaców, arabskich kopuł, bizantyjskich mozaik może rozboleć głowa, szczególnie kiedy wtapiamy się w gwar uliczny tysiącletnich bazarów, ryku skuterów i prania rozwieszonego na starych domach. W tym mieście melanżu kultur współczesnej Italii możecie spróbować specjału baranich wnętrzności - śledziony od mistrza Street Foodu.
Jestem jak wulkan
Nasz następny dzień będzie dniem odpoczynku. Od hałasu Palermo przeniesiemy się na dwie z siedmiu wysp Liparyjskich pochodzenia wulkanicznego. Popłyniemy na rejs, by podziwiać turkus wody morza Tyrreńskiego i wykąpiemy się na wyspie Vulcano przy samym kraterze aktywnego wulkanu, racząc nasze ciała kąpielą siarkową.
Mafia nie rządzi światem tylko zarabia forsę
Nie można pisać o Sycylii nie wspominając o Cosa Nostra - tajnej organizacji przestępczej w USA, mającej swoje korzenie na Sycylii. Mimo licznych aresztowań szefów mafii, konfiskaty ich majątków, jest wciąż obecna i nadal zajmuje się wymuszeniami. My poznajemy mafię sycylijską w bardziej przyjemny sposób.
Jedziemy do Savoci, do uroczego miasteczka, gdzie kręcono niektóre ze scen 'Ojca Chrzestnego'. Drogę w górę miasteczka pokonujemy słuchając muzyki filmowej z znanej produkcji Coppoli. Na początek odwiedzamy bar Vitelli, w którym Michael Corleone pytał ojca Apolloni, czy może się z nią spotykać. Udajemy się także do kościółka, w którym bohaterowie pięknej, lecz nieszczęśliwie przerwanej miłości brali ślub.
W filmowym Corleone zajadamy się sycylijską pizzą i wchodzimy w rolę bohaterów filmowych. Kobiety czują się jak Apollonia, a mężczyźni jak Michael Corleone. Nasze aktorskie uśmiechy dokumentują zrobione zdjęcia. Następnie ruszamy na plażę, by odpocząć w hoteliku w pobliżu perły Sycylii - najbardziej prestiżowego miasta Taorminy. Taormina zachwycała wielkich podróżników i artystów. Wśród nich byli Johann Wolfgang Goethe („to najwspanialsze dzieło sztuki i natury”) i nasz rodak Jarosław Iwaszkiewicz, który spędził w miasteczku trzy lata życia.
Jest niezwykle piękna i malownicza, a widoki z placu czy teatru greckiego zapierają dech w piersiach. Etna góruje nad Taorminą, a na ulicach znajdują się tłumy ludzi, bogate sklepy i piękne restauracje. Tu zdecydowanie trzeba przyjechać i pobyć, a potem wspominać Taorminę na jednej z pobliskich plaż. Isola Bella to jedna z nich - prawdziwa perełka. Najlepiej do eksploracji o poranku, zanim dotrą do niej tłumy plażowiczów.
Już prawie koniec naszej wyprawy, choć zostaje jeszcze do zobaczenia wąwóz Alcantara. Wiele tysięcy lat temu wylana lawa z wulkanu zetknęła się z najdłuższą rzeką Sycylii i utworzyła niesamowity wąwóz z czarnej lawy. Brodzimy w zimnej wodzie i podziwiamy skały z lawy osiągające momentami wysokość około 50 metrów.
Etna, spełnione marzenie
Etna jest ogromna. To, co widzimy z dołu, to tylko fragment wulkanu. W rzeczywistości ma cztery główne kratery i ponad dwieście pobocznych. Jest kontrolowana przez naukowców wulkanologów. Do erupcji dochodzi często i zawsze w nowym kraterze. Nie są to jednak groźne wybuchy, mimo to czasem zamykane jest lotnisko w Katanii w wyniku nadmiernego pyłu wulkanicznego.
My wjeżdżamy na Etnę naszym busikiem. Z czasem drzewa zmieniają się w krzewy, które też w końcu znikają. Widzimy skały z zastygłej lawy. Krajobraz jest nieziemski - gleba pokryta czarnym pyłem i zielone kępki trawy. Dotarliśmy na księżyc, myślę sobie po cichu i patrzę na reakcje moich towarzyszy podróży. Jest wreszcie zimno w słonecznej Italii.
Dzieło mafii sycylijskiej na do widzenia czy przypadek?
Podróż nasza zatoczyła koło. Znowu znaleźliśmy się w Katanii bo kolejnego dnia odlatywał nasz samolot do Krakowa. Jednak to nie był koniec naszych przygód!
W podróży wszystko się może zdarzyć. Wiedzą o tym zaprawieni podróżnicy Trochę tak podobnie jak w życiu. Są chwile radosne i chwile grozy. W ostatni dzień zniknął nasz busik. Nie mogliśmy w to uwierzyć, a jednak nie było go w miejscu, w którym go pozostawiliśmy. Ktoś nam go ukradł z centrum miasta, z opłaconego miejsca parkingowego dwie przecznice od naszego hotelu. Na szczęście samochód był ubezpieczony i czekało nas tylko zgłoszenie na policji. Żadnych strat nie zanotowaliśmy poza utratą kolorowego przewodnika po Sycylii i spodni kolegi pozostawionych w aucie. Swoją drogą było to ciekawe doświadczenie z włoskimi Karabinieri na posterunku policji, gdzie tylko można dogadać się po włosku.
A my zastanawialiśmy się czy aby nie stała za tym niespodziewanym incydentem mafia sycylijska?
Zdjęcia: Joanna Antkowska
Tekst: Joanna Antkowska
Wyprawa: Włochy: Sycylijskie Dolce Vita