Gdzie w tym roku spędzamy SYLWESTRA? Sprawdź i złap ostatnie miejsca na wyprawy! »
Krajobraz i przestrzeń

Zapiski z pracy pilota - Co robić gdy wszystko idzie nie tak

23 maja 2017
Chcę Wam opowiedzieć o swojej pracy.

Mogę ją opisać jednym zdaniem: praca pilota to robienie wszystkiego, co możliwie, żeby ludzie byli zadowoleni. Wyobrażacie sobie, jakie to wyzwanie? W swojej grupie macie ludzi otwartych, uroczych, ale też z humorami. Bo czy człowiek ma dobry humor, jak pada deszcz w najpiękniejszym miejscu na świecie?

Jako pilot doskonale to rozumiem. Jedziemy w świat po wrażenia. Jesteśmy żądni przygód, ale chcemy, żeby wszystko grało. Jak coś idzie nie po naszej myśli, zaczynamy się złościć. To normalne. Gdzie, jeśli nie na wakacjach, ma być kolorowo, cudnie, wprost bajecznie?!

I w tym właśnie jest moja rola – rola pilota. Nawet jeśli wszystko idzie nie tak. A przecież czasem tak bywa, a nawet częściej niż czasem.

I tak zdarzyło się w Kolumbii, w Medellin, w listopadzie 2016 roku.

Wyprawa przebiegała zgodnie z planem, pogoda dopisywała, humory też. I nagle otrzymuję mejla: „Z przykrością zawiadamiamy, że Park Narodowy Caño Cristales został zamknięty. Tak postanowił rząd i ekolodzy (z powodu suszy)”.

I tak zostałam z grupką turystów, którzy marzyli o pięknej, kolorowej rzece. Po to przyjechali do Kolumbii. Już tu są… a ja muszę im powiedzieć, że nici z tych marzeń. I to wtedy, kiedy cel jest tak blisko, zaledwie o cztery dni drogi. Mało tego, muszę zaoferować im w zamian coś takiego, co ich zachwyci, co zniweluje poczucie żalu. Bo przecież chodzi o to, by nie czuć straty, by czuć, że i tak jest super, bo raz się żyje. Turysta funduje sobie szalony wyjazd do Kolumbii i chce, żeby wszystko się udało. A ja, pilot (organizator) tej wyprawy, muszę zrobić wszystko, co możliwe, żeby tak było. Chcę, żeby ludzie, z którymi jadę, cieszyli się jak dzieci, żeby czuli, że świat jest piękny. Bo jest!

Na bieżąco wymyślam plan. Zamieniamy Caño Cristales na cudny Park Tayrona. I do tego lecimy do Bucaramangi, a stamtąd udajemy się do uroczego miasteczka Barichara. W pobliżu Barichary leży mekka sportów ekstremalnych San Gil. To tu zabiorę moją ekipę na pierwszy w życiu lot paralotnią nad pięknym kanionem Chicamocha. Popłyniemy na emocjonujący rafting rzeką Fonce, wykąpiemy się w jej ciepłych wodach i będziemy podziwiać urocze drzewa pokryte siwymi brodami – krajobrazy niczym z Władcy pierścieni.

Świat jest piękny. Co dane nam jest zobaczyć, to nasze. Podróż okazuje się cudowna. Wyzwala marzenia, energię, witalność. Jesteśmy szczęśliwi. I gdy już wszystko jest dopięte na ostatni guzik, hotel znaleziony i zapłacony, agencja sportów ekstremalnych umówiona na wycieczkę, a przeloty kupione, na lotnisku w Santa Marta natykamy się na kolejkę rozczarowanych ludzi. Okazuje się, że lot został odwołany. My mamy dwa loty tego dnia: jeden do Bogoty, drugi do Bucaramangi. Czy dolecimy do Bucaramangi? Myślę gorączkowo, jakie mamy szanse…

Ale nie rezygnuję. Działam. Przepycham się do obsługujących ślicznych pań, które informują, jak można odzyskać pieniądze za odwołany lot albo jak polecieć do Bogoty kiedy indziej. „Kiedy indziej” nie wchodzi w grę, ja muszę dzisiaj! Za trzy dni wracamy do kraju. Muszę zapewnić moim turystom inną atrakcję. Przecież miało być Caño Cristales. I te panie słuchają, jak mówię o 5000 dolarów amerykańskich wpłaconych w Baricharze, a po dwóch godzinach niespokojnego oczekiwania przywołują mnie i informują, że przepisały nas na inny lot tego samego dnia. Przestaję się denerwować. Ale… dzień się jeszcze nie skończył. Jeszcze kilka razy przesuwają wylot, potem nie dolatują bagaże, a na koniec zostaje odwołany przelot powrotny. Jednak udało się. Dolecieliśmy do Bucaramangi i dojechaliśmy serpentynami do Barichary. A na poprawę humorów pomogła anyżówka.

Kolejny dzień był dniem pełnym wyzwań i przekraczania granic. Grupa wróciła zachwycona. Wieczorem padłam z nadmiaru wrażeń. Już miałam rozwiązany problem odwołanego lotu – pojedziemy drogą lądową. Uff!

W Bogocie moi turyści wręczyli mi prezent i dziękowali z całego serca. Byłam wzruszona.

Tylko że… najgorsze było jeszcze przede mną – dzień wylotu. Ale o tym, to już kiedy indziej. Opisać tego w jednym tekście się nie da.

Joanna Antkowska

ZAPISKI Z PRACY PILOTA to jedna z wielu opowieści o nas, Kiribati Club, o naszej pracy jako biura podróży i jako pilotów wypraw, oraz o tym co dla nas w podróży jest najważniejsze.

Książkę HISTORIE Z PODRÓŻY, która zawiera to oraz 14 innych opowiadań, można już kupić w naszym sklepie>>
Cały przychód ze sprzedaży książki przeznaczamy na wsparcie sierocińca z Mto Wam Mbu w Tanzanii, o którym mowa w jednym z opowiadań.